Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii
Zebra zaskakiwała Iron, spryt i pomysł z jakim udawało jej się pokonywać proste czynności przerabiając je niczym z stena w pełnowymiarowy karabin. Intrygowało to klacz i sprawiało ze zebra okazywała się być groźnym graczem.

Słowa Rain sprawiły w Iron nagłe ale kontrolowane ukłucie gniewu, opanowała się i odetchnęła, zaśmiała się i spokojnie rzuciła - Pierdolenie. Jakby chcieli to by tu dawno byli. Temat niewarty naboju do "Hellraisera". - kwaśno się uśmiechnęła i kontynuowała - Przede wszystkim albo się boją, albo nie chcą nam pomóc, albo jedno i drugie. Bo gdyby chcieli to mogą zleźć tu ale po co im masa siły roboczej i mieszanie się w to cholerstwo? Żyją sobie bezpiecznie a my tu się tłuczemy, nie ważne czym jesteśmy pisana nam jest śmierć taka albo inna.

Klacz przystopowała, odetchnęła i pociągnęła z butelki - Nie ma się co podniecać, jest między nami wielu takich co myślą ze to tylko wielka gra, ale ja mam to z głowy pozostaje nam żyć przyjaciele i przeżyć, każdy ma teraz odlot na życie.

All hail to the Great Raymond Loewy (a dajcie tu jakieś sprostowanie to skończycie jak brzoza po konfrontacji z skrzydłem.)
[Obrazek: cgnimLq.png]
Rain zadając swoje pytanie zabiła Xanderowi nie małego klina, więc wolał się nie wypowiadać na ten temat. O pegazach wiem tyle co nic a o Enklawie pierwsze słyszę. Jedyne jakieś informacje dotyczące pegazów jakie mi się po głowie rozbijają, to krótkie wspomnienie o Wonderbolts, które było w jednej z moich książek. Na szczęście od odpowiadania na to pytanie uratowała go Iron. Młodzik uważnie słuchał jej wypowiedzi która zakończyła się zejściem na temat życia. Temat rzeka, można gadać godzinami ale i tak się raczej niczego nowego nie wymyśli. Wziął kolejny łyk piwa i cicho westchną.

- Życie... - zaczął - Szkoda tylko że tak łatwo jest je teraz odebrać. Wystarczy byle idiota z bronią, któremu nie spodoba się choćby kolor twojej sierści. Ale dopóki je mamy to chyba powinniśmy z niego korzystać, co? - Tutaj ściszył głos i mówił jakby do siebie, lecz gdyby ktoś się przysłuchał spokojnie usłyszał by to co mówi. - Nawet jeśli życie ma być pierdoloną pokutą za czyjeś grzechy. - Młodzik skończył i przez chwilę spoglądał w ziemię. Celestio, jak ja pierdole... Przez chwilę był jeszcze cicho, po czym wziął kolejny głębszy łyk piwa.

- Mam do was jedno pytanie, skoro padło podobne w kwestii pegazów. Mianowicie, co sądzicie o SteelRanger's? Bo ja szczerze nienawidzę tych skurwieli. Zwykła banda bezdusznych sukinkotów która dorwała się do arsenału rakietowego, nie warta więcej niż grupa zwykłych Raider'ów. Potrafią tylko niszczyć i zabijać wszystko co stanie im na drodze, nie oszczędzając nawet dzieci, nieważne czy mają w tym jakiś cel czy nie. Ale ja mam do nich osobisty uraz, a wy... co o nich sądzicie?
W czasie wypowiedzi obydwojga z towarzyszy Rain co jakiś czas popijała powoli booze z butelki. Ciemnoniebieska zignorowała komentarz dotyczący tematu jej rozmowy, a raczej dość ciekawego porównania go do naboju. Intrygowało ją nieco połączenie kwiecistej, rozbudowanej mowy z rzucaniem mięsem na lewo i prawo. Nie mówiąc już o tym, jak do tej pory przedstawiał się jej charakter w ogóle.

Bardziej natomiast zaciekawił ją temat podany przez zamaskowanego towarzysza: Steel Rangers. Frakcja przez długi czas intrygowała klacz choćby ze względu na ich cel. W końcu kto normalny przechowuje technologię tylko po to, żeby ją marnować? Dla prostego umysłu Rain nie było to ani zrozumiałe, ani logiczne. Zresztą nie tylko to można im było zarzucić. Choćby iście po trupach do celu, o czym świadczyła wypowiedź Rusty'ego.

- Jak dla mnie to dziwne kuce - odparła po chwili młoda klacz, biorąc kolejny, mały łyk. - Nie rozumiem ani ich motywów, ani tego, czemu tak traktują wszystkich spoza ich grona... i to nie tylko zebr, które są prześladowane nawet teraz, 200 lat o wojnie, przez niektórych fanatyków. - zrobiła krótką pauzę. - osobiście budzą we mnie niepokój, zwłaszcza że gówno mogę im zrobić kiedy są w tych zbrojach - dodała krótko. Nievchciałaby mieć takiego Stalowego Strażnika jako wroga, tego była pewna. - A skoro już napomknęłam... jak myślicie, czy dzisiejsze zebry zasługują na to, jak są traktowane? Jak dla mnie 200 to szmat czasu, a poza tym pewnie oberwali równie mocno co my... sądzę więc, że nieco przesadzamy - zakończyła krótko swój monolog. eh, od tego picia zaczynam gadać o dziwnych rzeczach, pomyślała xanim zaczęła znowu słuchać.

(Za wszelkie błędy i literówki Przepraszam, ale pisanie długich postów z telefonu do prostych nie należy. )
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
- W książkach starego świata pisało, że przyjaźń i miłość mogą rozwiązać wszystkie problemy. A my tęsknimy za kimś tylko wtedy, kiedy go bardzo mocno kochamy. - słowa wypowiedziane przez Star sprawiły że mózg Blue znów zaczął działać. Czy miała kogoś kogo mogła nazwać przyjacielem, a tym bardziej, kochankiem? Na pewno był Sharpi, ktoś z kim podróżowała przez długi czas i była gotowa mu zaufać w każdej sytuacji. Ale, poza nim nie miała nikogo, była samotna. Kiedyś miała przyjaciół, rodzinę, a nawet kogoś kogo mogła nazwać kimś więcej niż przyjacielem, a teraz, większość z nich już dawno była w lepszym miejscu lub po prostu ją opuściła.

Z tych nie najlepszych myśli wyrwał ja ruch drugiego kuca który, odsuną się od niej kawałek a po chwili poczuła jak ktoś podnosi jej głowę. Po raz pierwszy od czasu jak obudziła się z snu, otworzyła ona oczy. Widok który ją spotkał, sprawił ze pozostałości serca które jeszcze w sobie miała, pękły na pół. Dopiero teraz dotarł do niej ton głosu Star, jej wyraz twarzy. Nie dość że sama się rozkleiła, to jeszcze pociągnęła kogoś za sobą.

– Posłuchaj, ona by nie chciała abyś tak przez nią cierpiała. Musisz być silna, dla niej i przede wszystkim dla siebie. Musisz, być silna... my musimy Blue.

- Ja... - zaczęła Blue, ale słowa stanęły jej w gardle, była zbyt roztrzęsiona żeby złożyć jakiekolwiek zdanie. Zamknęła ona po raz kolejny oczy po czym wzięła kilka głębokich odchów. Czuła jak w raz z każdym wdechem części tamy utrzymującej jej emocje wracają na swoje miejsce, czuła jak z każdym wydechem ulatniają się z niej zbędne w tej chwili emocje. Powoli odzyskiwała władzę nad swoim ciałem.

- Masz rację. - zaczęła w końcu mówić otwierając ponownie oczy i patrząc prosto w Star. - Masz rację, ja muszę... nie... My, musimy być silne, dla nas i dla naszych przyjaciół. Ja przepraszam cię Star, za wszystko, za teraz i wcześniejsze przy ognisku. I dziękuje, że byłaś tu dla mnie teraz. Gdyby nie ty, nie wiem jak by to się skończyło, ale pewnie było by to trochę bardziej nieprzyjemne.

< Karny komentarz za ch***wą odpiskę >
[Obrazek: signature.php]
Starweave wpatrywała się w zaszklone oczy drugiej jednoróżki. Było w tych oczach coś dziwnego. W spojrzeniu drugiego kucyka, było coś, co budziło u klaczy lekki niepokój. Star miała wrażenie jakby na widok tych oczu, panikowały w niej jakieś wewnętrzne instynkty, które nie mogły z nich nic wyczytać. Jednak był to tylko szczegół, który jednoróżka i tak zignorowała. Do jej głowy nigdy nie przyszłaby myśl, iż mogła by to być tylko gra aktorska ze strony drugiej klaczy. Blue otworzyła pyszczek i najwidoczniej próbowała coś powiedzieć, ale Star usłyszała ledwie początek zdania. Po chwili jednak niebieskie oczy na powrót się zamknęły, a atramentowa mogła obserwować, jak ich właścicielka powoli się uspokaja.

- Masz rację. – Usłyszała Starweave, ponownie mając na sobie jej wzrok. - Masz rację, ja muszę... nie... My, musimy być silne, dla nas i dla naszych przyjaciół. Ja przepraszam cię Star, za wszystko, za teraz i wcześniejsze przy ognisku. I dziękuje, że byłaś tu dla mnie teraz. Gdyby nie ty, nie wiem jak by to się skończyło, ale pewnie było by to trochę bardziej nieprzyjemne.

”Naszych przyjaciół,” powtórzyła w myślach klacz, której uszy w tej chwili opadły do granic możliwości. Starweave ledwo co mogła polegać i wyłącznie na sobie. Uczono ją, że trudząc się handlem nigdy nie będzie miała żadnych przyjaciół. Od tamtej pory kucyki dzieliły się na zagrożenie, konkurencje oraz przyjacielsko nastawione, czyli te których zamiarów jeszcze nie przejrzała. Ale były też wyjątki. Zawsze są jakieś wyjątki. Takowym była tym razem Blue. Klacz, która zwierzyła się przed nią i otwarcie podzielała jej zdanie na temat tego, jakże bardzo przejebane były pustkowia.

- Nie... - Powiedziała kiwając przy tym swoją głową. - Ja to powinnam była pierwsza powiedzieć. Ty nie masz mnie za co przepraszać... – Starweave spuściła głowę i obniżyła przednie nogi, oplatając je wokół niebieskiej szyi. Ponownie przywarła ona do drugiej klaczy, uważając przy tym, aby nie wybić jej oka swoim rogiem. Przez pierwszą chwilę, tępo wpatrywała się ona w kark Gear, powoli uświadamiając sobie prawdę. A prawda była taka, że to Starweave była kompletnie sama. Żyjąc wewnątrz Stajni, przez większość czasu było tak samo. Jednak wtedy mogła ona sobie na to pozwolić, a wyrazie czego, towarzystwa nigdy nie brakowało.

Jej umysł grzebiąc w przeszłości, w końcu dotarł do tak zwanego dna. Osiadły tam wszystkie złe wspomnienia, do których dołączył prawie cały dzisiejszy dzień. Starweave w tym monecie zamknęła oczy, jednocześnie zaciskając zęby walcząc o to, aby się po prostu nie rozpłakać. Walczyła przede wszystkim o oddech, który by jej nie zdradził. Ze wszystkich sił starał się teraz uspokoić, a przy tym miała nadzieję, że Blue da jej na to trochę czasu.

- Tak mi przykro Blue... Ja... – powiedziała załamanym głosem, ledwo odczuwalnie zwiększając swój ucisk.
Klacz chciała odpowiedzieć na pytanie nowego towarzysza ale ubiegła ją Rain, klacz nieco odprężona po procentach wysłuchała jej czasem przytakując i pociągając co chwilkę łyk albo dwa, po chwili zakręciła whiskey i odstawiła je do juków, spowrotem ubrała kurtkę znów nie odwracając się ale oszczędziła sobie zapinania, cholernie żmudnego procesu.
Zamiast tego zaczęła przeszukiwać juki, po odnalezieniu kilku blaszek obejrzała je po czym wrzuciła do torby.
"Meh, potrzebne mi więcej złomu... może coś z tego poskładam" popatrzyła na "Munstera" Rain i otrząsnęła się "Nie, nie to jej się przyda" Rozglądnęła się i przypomniała sobie o tunelu i robocie. "Mam złom!" po tej myśli lekko się uśmiechnęła ale szybko wróciła do swojego zwyczajnego wyrazu.

- Dwie sprawy kochani. Jeden, jeśli macie dobre kontakty z SR to nie są tacy źli i niedobrzy. Dwa, sądzę że zebry mogą być całkiem tania siłą roboczą ale i dobrymi towarzyszami. Nie są złe, tak mi się wydaje. - klacz lekko zaczęła zezować na "Rusty'ego" - Hej, Rusty potrzebny mi będzie ktoś do pomocy... jak procenty wywietrzeją. Ty Rain też mi się przydasz, ale przyjdźcie tu potem. A teraz pytanie: Słyszeliście o klaczy imieniem Lillith?
[Obrazek: cgnimLq.png]
Odpowiedź jaką Xander usłyszał od ciemnoniebieskiej klacz wydała się dla niego zadowalająca. Przynajmniej ich nie lubi, dobre i to. Przecież nie będę kogoś zmuszał by miał takie same poglądy jak ja. Lecz kiedy Rain zahaczyła o temat zebr, młodzik zamarł. Nagle wszystkie mało znaczące myśli w jego głowie po prostu wyparowały. Czuł się tak jakby jego serce stanęło w miejscu a po plecach zaczął spływać lodowato zimny pot. Trwało to jednak jedynie ułamek sekundy. Gdy minął, w jego głowie zaczęły roić się chaotyczne pytania, podejrzenia i scenariusze, które z każdym uderzeniem jego serca mniej mu się podobały.

Co? Dlaczego akurat temat zebr? Czy to możliwe by się domyślali? Nie, nie, to na pewno tylko przypadek. Byłem bardzo uważny w swoich wymijających odpowiedziach. A co jeśli? Może mnie widzieli? Nie powinni byli. Czyżby Blue albo Sharp? Nie Z Blue byłem niemal cały czas od momentu kiedy jej powiedziałem a Sharp był przy przesłuchaniu ze Star. A może to jakaś prowokacja z ich strony i naprawdę się domyślają. Och na litość Bogiń stul pysk. Powiedział jakby drugi głos. Po prostu zeszli na ten temat, trudno zdarza się. Więc skończ srać pod siebie i zachowuj się normalnie, bo za chwile sam nas wydasz pajacu.

Po tych słowach burza w umyśle zebry zaczęła się uspokajać tak jak i ona sama. Końcówka wypowiedzi niebieskiej także nieco uspokoiła ogiera, więc odetchną głębiej i wziął kolejny łyk piwa. Gorzkawy smak trunku i minimalna ilość oparów alkoholu która dostała się bezpośrednio do krwi rozluźniły go. Lecz kiedy usłyszał pierwszą część wypowiedzi popielatej towarzyszki... Było to dla niego niczym obunożny kopniak w pysk. Był w kompletnym szoku na wieść że ktoś może lubić SteelRanger's i mieć jakiekolwiek kontakty, nie wspominając już o dobrych.

Xander nie miał bladego pojęcia jak na to zareagować, w jego głowie pojawiło się po prostu jedno wielkie; Że co kurwa? Zdołaj jednak szybko uświadomić sobie że im dłużej będzie o tym myślał tym gorzej. Musiał szybko znaleźć jakiś inny temat, cokolwiek, by nie dostać ataku furii. I tu z pomocą przyszła druga część wypowiedzi Iron. Uff. Mało brakowało. O zebrach myśli chyba jak większość, no może oprócz tego że nie jestem zły.

Potem popielata klacz poprosiła młodzika o pomoc, następnie rzucając pytanie o jakąś klacz. Ogier zastanowił się chwilę nad obiema tymi sprawami. - Jakoś nigdy mi się to imię nie obiło o uszy, z resztą, jak łazi się samemu po ruinach i innych takich to się w ogóle mało słyszy. A jeśli chcesz żeby procenty wywietrzały nieco szybciej, to mam pewien sposób. - Zebra z jednego z juków wyciągnęła kawałek blachy a z drugiego woreczek który nieco wcześniej sobie przygotowała. Wysypał część zawartości na blachę i podzielił ją na wyczucie tak by zrobić mniej więcej trzy równe kupki. Robiąc wszystko pod płaszczem zajmowało to nieco dłużej lecz się udało.

Kiedy skończył torebkę zawierającą zioła włoży do juku a blaszkę wysuną z pod płaszcza najdalej jak tylko mógł. - To zioło powinno pomóc. Osobiście nazywam je mchem ściekowym. Smakuje jak gówno ale pomaga szybciej pozbyć się wszystkich świństw z organizmu, wytrzeźwieć też. Muszę was ostrzec, nie jedzcie wszystkiego na raz. Jeśli nie miałyście z tym wcześniej kontaktu to ta dawka przetrzepie was na wszystkie strony i wasza noc była by gorsza niż to co czeka White. I uważajcie na sok jeśli zatrzecie sobie nim oko to... po prostu tego nie róbcie, sok łatwo zauważyć bo zostawia żółte plamy. No i zostaje jeszcze fakt iż to zielsko jest napromieniowane, ale w bardzo małym stopniu. Wszystkie efekty znam z autopsji i dobrze wam radze, posłuchajcie jeśli zdecydujecie się to wziąć.

Po tych słowach Xanser sam pochylił się i chwycił jedną z kupek. Po czym ją połkną i szybko popił resztką piwa, która została w butelce, by zabić paskudny smak ziół. Pustą butelkę odłożył niedbale na bok i wtedy zakuła go jedna myśl. - W sumie jak tak teraz o tym myślę. Może powinienem dać trochę White, by tą noc przeżyła nieco spokojniej, co? - Ogier potraktował swoje pytanie jako retoryczne i nie oczekiwał na nie odpowiedzi. Wstał powoli i skierował się w stronę białej klacz siedzącej przy ognisku i brzdąkającej sobie coś na swoim instrumencie.

Powoli i spokojnie podszedł i klapną sobie obok niej. Dopiero w tedy uświadomił sobie że nie ma żadnego planu na tą rozmowę, więc zaczął nieco nieśmiało. - Hej White... Widzę że sobie trochę brzdękasz. Jestem Rusty i chciałem się zapytać... - Tutaj na chwilę przerwał i popatrzył na pustą butelkę leżącą obok klacz i na jej poplamiony struj, następnie popatrzył jej w oczy. - Jak się czujesz? Na razie wszystko w porządku? - Młodzik zadając to pytanie nie próbował grać, był szczery, był sobą i było mu nieco żal białej klacz gdy myślał nad tym co będzie musiała przejść.
Biała klacz siedziała przy ognisku i w milczeniu grała na swoim instrumencie. Alkohol cały czas dawał jej się we znaki, ale nie miała zamiaru odchodzić od ciepłego ogniska, które polubiła. Było tam przynajmniej ciepło i... spokojnie. To drugie sobie bardzo ceniła, ale jednak każdy kucyk może potrzebować odrobiny hałasu i szaleństwa. Dla niej ten moment się zaczął. Małymi kroczkami szedł ku górze, aby następnie eksplodować.

W pewnym momencie jednak usłyszała kroki, które się do niej zbliżały. Zignorowała ten fakt, gdyż stwierdziło, iż może być to ktoś z kucyków znajdujących się w obozie. Jednakże przeszedł ją cień wątpliwości, że może być to ktoś, kto był wrogo do niej nastawiony. Zignorowała jednak ten fakt, gdyż jej EFS nic nie wskazywał. Mogła się czuć bezpiecznie... póki co.

Po chwili i w milczeniu obok niej ktoś się dosiadł. Rzuciła przelotne spojrzenie, aby zobaczyć kto obok niej siedzi. Był to ten dziwny kuc, który przyprawiał ją początkowo o dreszcze. Teraz może mniej, ale jednak czuła się nieswojo. Siedzieli w milczeniu. White cały czas grała na instrumencie dość wesołą melodię. Wolała się nie odzywać jako pierwsza, gdyż i tak nie miała o czym rozmawiać z owym kucem.

- Hej White... Widzę że sobie trochę brzdękasz. Jestem Rusty i chciałem się zapytać... - powiedział nieśmiało ogier, który przerwał w pół zdania. Klacz spojrzała na niego, a następnie zobaczyła, jak ten wpatruje się w nią oraz... pustą butelkę po Whisky. Po chwili jednak podniósł wzrok, i popatrzył jej w oczy. - Jak się czujesz? Na razie wszystko w porządku? - zapytał po chwili.

- A jak mam się czuć? - zapytała żartobliwie, robiąc uśmiech numer dwa. - Czuję się świetnie - dodała, a następnie uśmiechnęła się szerzej. - Czuje się, jakbym mogła pobiegać kilka kółek dookoła tego "obozu." - powiedziała odkładając instrument obok. - Gdyby mi się chciało oczywiście - dopowiedziała. - A dlaczego się pytasz? - przybliżyła do niego swoją twarz, której wyraz był nieco podejrzliwy. Klacz dosłownie penetrowała Rustiego wzrokiem, oczekując na odpowiedź. Milczała.
[Obrazek: QJUCOAG.jpg]
Ech, jak na razie... Pomyślał młodzik gdy usłyszał odpowiedź White. - "A dlaczego się pytasz?" - Padło pytanie od klacz, która jednocześnie zbliżyła swoją twarz do twarzy młodzika. Xander odruchowo cofną się nieco. Sytuacja była dla niego nieco stresująca ,ale zdołał w miarę szybko się opanować. Wzią jeden głębszy oddech i zastanowił się nad tym co chciał teraz powiedzieć. Próbował wymyślić coś co nie było by bezpośrednim ujawnieniem jego zamiaru, ale nic nie wpadało mu do głowy.

- Yyy... Ja... tego... Och, nie mogę. Widziałem jak wypijasz butelkę whisky duszkiem i po prostu mi cię szkoda jak pomyśle o tym co cię czeka. I tak sobie myślałem czy by ci trochę nie pomóc. Mam ze sobą zioło które pozwoliło by ci nieco spokojniej przeżyć tą noc. Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała, ktoś obcy oferujący ci jakieś zioła nie wzbudza zaufania, ale jeśli się zdecydujesz, to powiedz. Jeśli miało by cię to uspokoić sam przed chwilą zażyłem trochę.
Rusty zareagował tak, jak się White tego spodziewała. Natychmiast się cofnął. Klacz była niemalże pewna, iż było to ze stresu, lub przynajmniej z powodu zaniepokojenia. Stawiała jednak na to pierwsze. White dość dobrze potrafiła odczytywać emocje, z mimik twarzy, zmieniającego się tonu słów, bądź po prostu ruchów i odruchów. Nagle jednak uderzyła ją pewna myśl, która mogła być czymś ważnym. Nadal była pod wpływem alkoholu, więc cudem powstrzymywała się przed robieniem głupot, aczkolwiek teraz stwierdziła, iż warto działać teraz, gdy w jej krwi są promile, a niżeli na trzeźwo.

Nawet po mimo tego, iż Rusty się oddalił, to klacz nie przestała się w niego wpatrywać. Na jej twarzy pojawił się tylko drobny, niewymuszony uśmieszek. Była pewna, że coś ukrywa... albo po prostu boi się jej wzroku. To też było możliwe, więc nie wykluczała tej teorii.

Rusty nagle zaczął coś nawijać o tym, że jest jej szkoda, bo zobaczył, że trochę wypiła. Następnie dopowiedział jeszcze o jakimś ziele, które pozwoli jej przeżyć spokojnie tą noc. Przyszło jej do głowy to, że jakiś wstrętny rodzaj tych całych narkotyków, którymi gardziła. Sporo o nich kiedyś czytała, i nie chciała mieć z nimi nic wspólnego. Wiedziała, iż niszczą kucyka psychicznie, i uzależniają go od tego świństwa.

- Wybacz, ale chcę tych... ziółek, czy tam narkotyków. Nie mam zamiaru brać tego świństwa - powiedziała cicho, nietrzeźwym głosem. -Klacz wpadła teraz na pomysł, aby wdrożyć w życie swój plan. Podeszła do zamaskowanego kuca, a następnie objęła go, i zaczęła rozmyśla, jakby zdjąć z niego tą całą maskę, czy cokolwiek to było. Zawsze była zbyt ciekawska, a teraz to się objawiało dość mocno. - A tak poza tym... co tam u ciebie - zapytała ciepłym głosikiem.
[Obrazek: QJUCOAG.jpg]




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 30 gości