Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii
- W sumie... - powiedziała klacz, już się uspokajając. Zrozumiała o co chodziło, i teraz była już spokojniejsza. Nie chciała jednak bawić się w targowanie i handel, gdyż nie miała na to ochoty... poza tym nie była w tym specjalnie dobra. Przyszedł jej jednak inny, lepszy pomysł. Nie był może opłacalny, ale... gotów była zaryzykować. Nawet dla samej reakcji niebieskiego kucyka. Co jak co, ale... radość i uśmiech często była na wagę złota... a przynajmniej dla niej.

- Mam lepszy pomysł - powiedziała White dość poważnie... a przynajmniej próbując takowa udawać. Szybko jednak "powaga" ustąpiła niewielkiemu, aczkolwiek szczeremu uśmiechowi. Chwyciła magia owego PipBucka, a następnie podała go Blue. - Mozna rzec, ze to prezent ode mnie. Nie był mi potrzebny, a historia jego znalezienia... do dziś przyprawia mnie o dreszcze. Radziłabym go tylko porządnie umyć, bo nadal mogą być tam zaschnięte kawałki kopyta. - powiedziała żartobliwie, a następnie szeroko się uśmiechnęła i chwyciła magia swoje ukulele. Zaczęła coś cicho brzdąkać, i ponownie próbować ułożyć piosenkę.
[Obrazek: QJUCOAG.jpg]
Ok, wygranie w Lottka nie umywa się do aktualnie sytuacji. W tym momencie mózg Blue się przegrzewał a zwoje na, nim się prostowały. Nie mogła owinąć łba wokół sytuacji, która właśnie ją spotkała. Wiedziała, że dla kucy ze stajni PipBucki były czymś do czego były przyzwyczajone i nie przywiązywały uwagi, że były czymś co biorą one za pewne. Dopiero za kilka miesięcy na pustkowiach dojdzie do White co właśnie uczyniła w tym momencie.

- Dziękuje. - powiedziała Blue przyjmując prezent od drugiego kuca, który po chwili wrócił do grania na swoim instrumencie.

Wyciągając ze swojej torby zestaw narzędzi Blue wyciągnęła spośród nich klucz do zakładania PipBucków, kawałek szmaty i kabel do transmisji danych. Siadając na ziemi przystąpiła do oglądu urządzenia i prób doczyszczenia go z jakichkolwiek zabrudzeń. Gdy była już zadowolona z wyglądu urządzenia przystąpiła do sprawdzania oprogramowania. Podłączając jeden koniec kabla do transmisji danych do swojego urządzenia na kopycie a drugi do PipBucka otrzymanego od White, uruchomiła tryb diagnostyczny i zaczęła się przekopywać przez system plików. Po ustaleniu, że wszystko jest na swoim miejscu, skopiowało ona na niego od siebie kilka plików (w tym film nagrany wcześniej z udziałem pewnej pary), oraz wgrała na niego swój tag jaki i skopiowała do siebie tag z tamtego, a następnie odłączyła kabel i schowała go do torby.

Wstając z ziemi i lewitując obok siebie PipBucka i klucz do niego ruszyła w kierunku Sharpa.

- Ok Sharpi. Wyciągnij kopyto, mam mały prezent dla ciebie. - powiedziała do przyjaciela uśmiechając się przy tym samym tak bardzo, że aż dziwne było, że można tak bardzo rozciągnąć gębę.
[Obrazek: signature.php]
Sharp mówił cicho, jakby nie chciał przeszkadzać nikomu w niczym. Blue wciąż przesłuchiwała rannego. Było cholernie nudno i śmierdząco. Standard.

Niedługo potem wszyscy prócz więźnia... wróć; ocalałego z masakry... wyszli z wozu. Ten pierwszy poszedł spać. Nie chcąc mu przeszkadzać ciemnoniebieski kucyk z działem na grzbiecie wyszedł z wozu, wdychając świeżutkie jak... cóż, porównania nie było, ale wystarczy stwierdzić, że było o wiele lepiej niż w wozie.

Klacz rozglądnęła się wokół. Przy ognisku siedziały 2 kuce, a trzeci szedł w stronę jednego z nich z czymś w polu lewitacji. Rain wprawdzie sokolego oka nie miała, ale nietrudno było zgadnąć, co właśnie leci sobie obok Blue Gear, będąc w takiej odległości od celu. Pipbucik? Ciekawe skąd go wytrzasnęła... White chyba go nie oddała?... Widać nie, bowiem "bucik" wciąż leżał spokojnie na nodze nowej towarzyszki. Widać miała jeden w zapasie albo Blue wzięła go skądś indziej.

W okolicy nie było widać żadnego z pozostałych członków drużyny. Ani Starweave, ani Iron, ani tajemniczego przybysza w kapturze. Wyszedłszy z przestrzeni pomiędzy jednym a drugim wozem dojrzała jednak ostatnią osobę, która gapiła się na ognisko. Ha. Ciekawe, czy tajemniczy kuc-wędrowiec będzie skłonny do rozmowy. Podeszła więc do niego, nie siadając jednak na dupie, bo ciążenie.

- Przydałoby się, skoro masz nam choć przez chwilę towarzyszyć, poznać się nawzajem. Jestem Rainfall - powiedziała dość głośno. Odczekała chwilę, a następnie kontynuowała wątek. - Jako że nic o tobie nie wiem, liczę na choć trochę wyczerpujące wypowiedzi - oznajmiła, znów odczekując chwilę. Klacz obejrzała się w stronę obozowisko, po czym znów zwróciła łeb w stronę zakapturzonego nieznajomego. - Pytanie pierwsze: Jak masz na imię. Pytanie drugie: Czy masz jakiś konkretny powód, żeby zakrywać twarz. Pytanie trzecie: Jak tu trafiłeś? - kucyk wypalił wszystkie trzy pytania na raz, nie czekając na odpowiedź. Jak się okaże, że mnie nie słyszał, to komuś przypierdolę.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Sharp był zadowolony z faktu, że nie musiał się angażować w rozmowę. A także nieco zaskoczony, że Blue tak bezceremonialnie odwróciła się do niego i kazała mu wyciągnąć kopyto. Nie zrobiłaby tego tak od razu, gdyby nie miała wobec tej maszyny jakichś planów... Świadomość tego nie zmieniała w żaden sposób faktu, że medyk był nadzwyczaj wręcz zadowolony z faktu, że otrzyma taki komputerek dla siebie. Kompletnie inną kwestią była obsługa go, ale ogier nie był idiotą, a przynajmniej tak myślał i zakładał, że uda mu się nauczyć jak to ustrojstwo obsługiwać.

Kucyk wyciągnął lewe kopyto w stronę przyjaciółki - w końcu będzie to-to obsługiwać prawym kopytem i rogiem, czyż nie? Uśmiechnął się lekko i otworzył pyszczek.
- Dzięki... - powiedział tylko, zanim się zawahał - ekhem... nauczysz mnie obsługi tego, prawda? - dokończył, widać nie lubiąc prosić o pomoc.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Xander chwilę obserwował ognisko oraz siedzącą przy nim White, choć nie zwracał na to większej uwagi. Najzwyczajniej w świecie wolał cieszyć się muzyką z odtwarzacza. Dopiero gdy przy ognisku pojawiła się Blue i Sharp, wróciła na ziemię. Blue zaczęła gadać o czymś z White, a Sharp stał nieco z boku. Młodzik nie słyszał o czym rozmawiały klacze, ale wnioskują z gestykulacji chyba chodziło o te ich komputery, które miały na nogach. Potwierdzeniem jego podejrzeń było to, że biała klacz wyjęła kolejne takie ustrojstwo z juków i podała je Blue.

W następnej chwili wszystko wyglądało tak jak gdyby niebieska chciała założyć ten mały terminal Sharpowi. Sytuacja ta powoli zaczynała przyciągać coraz więcej uwagi zebry, ale wzbierające zaciekawienie prysło niczym bańka mydlana, gdy odezwała się do niej Ciemno niebieska klacz stojąca obok. - "Przydałoby się, skoro masz nam choć przez chwilę towarzyszyć, poznać się nawzajem. Jestem Rainfall" - Mówiła głośno, zakłócając młodzikowi odbiór jednej z jego ulubionych piosenek: "Mare In Black".

Trudno, później dokończę. pomyślał i wyłączył odtwarzacz. Zwrócił głowę na swoją rozmówczynię, którą okazała się być właścicielka działka wielolufowego. - "Jako że nic o tobie nie wiem, liczę na choć trochę wyczerpujące wypowiedzi" - Zależy na jakie pytania. - "Pytanie pierwsze: Jak masz na imię. Pytanie drugie: Czy masz jakiś konkretny powód, żeby zakrywać twarz. Pytanie trzecie: Jak tu trafiłeś?" - Trochę szorstkie przywitanie, ale z taką artylerią to kto by jej zabronił.

- Na pierwsze pytanie raczej nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Wołają na mnie Rusty. Chyba że chcesz poznać etymologię mojego imienia. - Ostatnie zdanie młodzik wypowiedział z lekkim uśmieszkiem ironii. - Co do twarzy... - Gdyby tu chodziło tylko o twarz. - Po prostu się ukrywam. Jakoś moją głupia morda nigdy w nikim nie wzbudzała sympatii. Na maskę reagują kapkę milej. A co do twojego ostatniego pytania... zależy jak rozumiesz "tutaj". Na świecie znalazłem się dzięki moim rodzicom. Na pustkowiach, ponieważ byłem sobą. A tutaj, w sensie karawany i was, dlatego że szedłem akurat tym samym traktem co wy. Dosyć proste nieprawdaż?

Xander na chwilę jeszcze odwrócił głowę w stronę ogniska by sprawdzić co się tam dzieje, by chwilę potem znów skierować ją na Rainfall. - Teraz ja mam pytanie. Zawsze tak wszystkich witasz? - Po tych słowach zrobił krótką pauzę. - Ale mniejsza z tym. Ładny kawał artylerii ze sobą nosisz, chyba trzeba mieć sporo krzepy by unieść taki cholerny kawał żelastwa co? Najpewniej wolałbym nie wdawać się z tobą w bójki, w strzelaniny z resztą też.- Tutaj ogier uciął swoją wypowiedź. I co ja mam dalej gadać? Coś mi się ta rozmowa nie klei, może ona to jakoś pociągnie.
Blue usiadła przed Shrpem patrząc się na jego wyciągnięte kopyto. Zastanawiał się chwilę, czemu wybrał on akurat lewe kopyto na PipBucka. Nie było powiedziane, z której strony należało go nosić, był on tak zaprojektowanym urządzeniem, że poradzi sobie w każdej sytuacji, nawet jak będziesz chciał go nosić na tylnym kopycie.

- Ok Sharpi, muszę cię ostrzec. Jedno z zaklęć w PipBucku przejmie władzę na tym co widzisz. A dokładniej zmodyfikuje obraz na drodze od oczu do mózgu dodając swoje elementy. Pierwszy raz może byś lekko dezorientacyjny, więc zachowaj spokój. - powiedziała do przyjaciele, po czym nawet nie czekając na odpowiedź założyła mu PipBucka na nogę. Dokręcając powoli mocowanie starała się nie zapiąć go za mocno i przy okazji obserwowała jak urządzenie dostosowuje się do nowego użytkownika uzupełniając z automatu dane w oknie statusu (przy okazji, zerknęła też z ciekawości na SPECIAL przyjaciela). Gdy już była zadowolona i upewniona, że nie spadnie on z kopyta przyjacielowi przysiadła się obok niego wtulając się w jego bok tak, żeby on i ona mogli dobrze widzieć ekran urządzenia założonego na jego nogę.

- Dobra, szybki kurs użytkowania PipBucka, cześć pierwsza. - powiedziała wtulając przy okazji bardziej w przyjaciela

- Na początek zaczniemy od EFSa. Jest to zaklęcie, które modyfikuje twój wzrok. W momencie, gdy nic się nie dzieje powinno ono wyświetlać w jednym rogu stan twojej aktualnej broni a w drugim kompas. Nie pytaj mnie na jakiej zasadzie on oblicza, ile masz amunicji w magazynku i stan twojej broni, bo musiała bym spędzić kilka godzin na szczegółach technicznych i jestem niemal pewna, że zasną byś po pierwszy dziesięciu minutach. Ważne, że działa i się nie myli.

- Kompas z kolei prócz kierunków świata, wyświetla także wszystkie istoty żywe i roboty w okolicy. Potrafi on też ustalić jaki stosunek dana postać ma do ciebie. Niebieska kreska oznacza przyjaciela lub kogoś neutralnie do ciebie nastawionego. Z kolei jak zobaczysz czerwoną to od razu strzelaj.

- Prócz tego będzie wyświetlać wszystkie ostrzeżenia i przydatne informacje takie jak znalezienie nowej stacji radiowej lub utratę kończyny.

- Przejdźmy teraz do samego urządzenia. Informacje na, nim wyświetlane można podzielić na trzy główne kategorie dostępne za pomocą tych trzech jebutnie wielkich przycisków na dole. W statystykach znajdziesz wszelkie informacje jakie udało się urządzeniu znaleźć na twój temat. Potrafi on ustalić, kiedy zdechniesz z odwodnienia, pod wpływem jakich jesteś używek, no co chorujesz. Podobno potrafi też wskazywać na jakie choroby weneryczne cierpisz, choć nigdy nie miałam okazji tego sprawdzić.

- Drugi ekran zawiera cały twój ekwipunek podzielony na kilka podstawowych kategorii. W momencie, gdy tylko ci założyłam go na nogę, przeszukał on ci torby i wszystko w nich posegregował i poukładał. Potrafi on też z niezłą dokładnością podać wartość przedmiotów w kapslach. Skąd wie, że korzystamy z nich jako waluty, nie pytaj, za dużo gadać. Żeby wyciągnąć coś z torby wystarczy zaznaczyć co cię interesuje, a odpowiednie zaklęcie wy lewituje ci dany item z torby.

- Ostatni ekran zawiera wszystkie dane i informacje jakie udało ci się zebrać. Potrafi też śledzić twoje aktualne zadania. Chociaż teraz nas bardziej interesują dwie ostatnie kategorie, mapa i odbiornik. Za każdym razem jak gdzieś się przemieszczasz PipBuck skanuje okolice i aktualizuje mapę, więc łatwo możesz ustalić, gdzie jesteś i w jakim kierunku się dalej udać. Oczywiście wyświetla on tylko miejsca, w których już byłeś. Żeby ta mapa nie była zbyt pusta, zgrałam ci swoje dane kartograficzne, powinno ci udostępnić spory kawałek pustkowi.
- Ostatnia kategoria zawiera odbiornik. PipBuck co jakiś czas przeszukuje dostępne pasmo i odnajduje dostępne w tej lokacji transmisje. Potrafi on złapać i odkodować prawie każdą transmisje, pozwoli ci to słuchać radia i w wielu przypadkach przypadkach kilku innych audycji.

- Z fajniejszych i bardziej przydatnych rzeczy, potrafi on też wspomóc cię w walce przy użyciu SATSa. Zaklęcie to pozwoli ci to szybciej ustalić jaką masz szanse na trafienie danego celu i pomoże ci nawet w niego wycelować.

- To, by było na tyle, jeżeli chodzi o podstawy, do reszty dojdziesz sam z czasem. - powiedziała odklejając się od boku przyjaciela, co zrobiła niezbyt chętnie, bo Sharpi był cieplutki i mięciutki i leżenie na nim było bardzo przyjemnie, po czy usiadła naprzeciwko przyjaciela patrząc mu prost w oczy

- A teraz, przejdźmy do powodu, dla którego ci to daję. Planuje Sharpi zrobić coś głupiego i ty będziesz moim zabezpieczeniem. Zgrałam na tego PipBucka namiary na fale, na której nadaje transmiter wbudowany w mojego jaki i jego tag. Dzięki temu będziesz mógł mnie odnaleźć gdziekolwiek się nie udam jak i usłyszeć wszystko, co nadaję. A co dokładnie planuję? Planuje poczekać do nocy i wyruszyć do osady Hilo na małe przeszpiegi. Zobaczyć co tam się dzieje i ustalić czy mówił on prawdę. Plan jest wejść, zebrać jak najwięcej informacji i wyjść tak, żeby nikt się nie zorientował. A od ciebie oczekuje, że według planu, spędzicie tu noc i o świcie wyruszycie z karawaną dalej. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem powinniśmy się spotkać rano na rozwidleniu, o którym mówił Hilo. A i nie próbuj mnie przekonywać, że to zły plan i tak to zrobię.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedzi do skomplikowanych nie należały. Zresztą, czego można oczekiwać od zupełnie nieznajomej osoby? Rain przytakiwała po każdej otrzymanej odpowiedzi bądź mruczała tylko "mhm". Dodatkowo zanotowała, że w wypowiedziach ogiera czuć było nutkę ironii.

Kiedy skończył, natychmiast zaczął sam rzucać pytaniami. Kwestię przywitań zbyła milczeniem, uśmiechając się nieznacznie, natomiast po opinii o krzepie uśmiechnęła się szerzej. Do tej pory powiedziało mi to tak z... 7 osób? Może nieco więcej. Całkiem niezły wynik. Ciemnoniebieski kucyk obejrzał się, zauważając jak Blue objaśnia coś medykowi. Pewnie coś związanego z urządzeniem. Odwróciła się z powrotem do ogiera, po czym rzuciła krótko - Teorytycznie tak. Jedynymi problemami z tym działem jest to, że cholernie ciężko się je zakłada i zdejmuje, oraz ciężko jest być w innej pozycji niż stojąca. A co do bójek... cóż-są kuce, które radzą sobie w tym lepiej ode mnie - tu przerwała na chwilę, oczekując na jeszcze jakieś pytania. Nic takiego jednak nie nastąpiło.

-I bardzo dobrze. Więcej dowiem się o nim niż on o mnie - pomyślała klacz, wpatrując się w maskę przybysza. - Więc... kogo jeszcze poznałeś z naszej wesołej gromadki patronatu księżniczki Nudy? - spytała, uśmiechając się jeszcze szerzej. Na boginie, co za suchary. Jeszcze niedługo zacznę myśleć o terminalach... stwierdziła w myślach z nutką sarkazmu. - A wracając do ukrywania się... dotychczasowe doświadczenia podpowiadają mi, że albo jesteś ghulem, albo kimś ściganym, albo kimś, kto jest bardzo rzadko spotykany na pustkowiach... nie będę wnikać w szczegóły, mam jakieś poszanowanie prywatności - powiedziała luźno.

Czekała na odpowiedź. Rozmowa nie zapowiadała się zbyt interesująco, ale zawsze można kogoś nieco lepiej poznać.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Xander wysłuchała krótkiej odpowiedzi Rain, która chwilę później dorzuciła kolejne pytanie. - "Więc... kogo jeszcze poznałeś z naszej wesołej gromadki patronatu księżniczki Nudy?" - Przynajmniej uniknęliśmy niezręczniej ciszy. - "A wracając do ukrywania się... dotychczasowe doświadczenia podpowiadają mi, że albo jesteś ghulem, albo kimś ściganym, albo kimś, kto jest bardzo rzadko spotykany na pustkowiach..." - Wygląda na to że częściej niż mi się wydawało. - "nie będę wnikać w szczegóły, mam jakieś poszanowanie prywatności."

Do głowy młodzika wpadł niewielki pomysł na rozluźnienie sytuacji. Przygarbił się i zaczął modulować swój głos by brzmieć na staruszka. - Ech, jestem za stary by być ghulem. Ałł, mój kręgosłup. - Po tych słowach wyprostował się i krótko zaśmiał. - Ta, ghula możesz włożyć między bajki. - Ciepły ton głosu jednak musiał ustąpić zamyślonemu, chłodnemu i posępnemu. - Ścigany... tak, to trafne określenie. Jestem ścigany listem gończym wystawionym przez pustkowia w dniu moich narodzin. Początkowo nie wiedziałem dlaczego, ale potem... Potem ścigali mnie chyba za to że zabijałem tych którzy mnie ścigali. I tak oto zamknąłem pieprzone koło i stworzyłem perpetuum mobile.

- Ale chyba zszedłem trochę z tematu. - Xander powiedział odzyskując zwyczajowy dla siebie ton głosu. - Co do waszej wesołej gromadki, to zdążyłem się już zapoznać z Sharpem i Blue, z nikim więcej nie gadałem. Blue i Sharp wydają się być na prawdę w porządku. - Młodzik odwrócił na chwilę głowę by popatrzyć na ogień, widok płomieni wydał się dla niego bardzo uspokajający i miły, ale nie na długo. Zaczęły wracać wspomnienia z nocy kiedy musiał uciekać z miasteczka. Potrząsną lekko głową rozwiewając złe wspomnienia i z powrotem zwrócił się do Rainfall.

- A ty? Może opowiesz coś o sobie? Wiem że czasem fajnie jest słuchać, ale też chciałbym coś więcej usłyszeć.
Reakcja na wywód dotyczące prawdopodobnego pochodzenia Rusty'ego była dość... specyficzna. Być może to Rainfall była nie na czasie, być może nie była dostatecznie inteligentna, by dostrzec żart... ale być może ogier zwyczajnie miał nieco inne poczucie humoru. W każdym razie żart prawdopodobnie nie został zrozumiany tak, jak powinien.

Następne w kolejce było stwierdzenie, że Rusty jest "ścigany listem gończym wystawionym przez pustkowia w dniu moich narodzin". Zaraz... kurwa, że co? Zastanawiała się chwilę klacz, ale po chwili dała z tym spokój. Uznawszy, że to nie na jej głowę, słuchała dalej. "Potem ścigali mnie chyba za to że zabijałem tych którzy mnie ścigali. I tak oto zamknąłem pieprzone koło i stworzyłem perpetuum mobile", stwierdził ogier. Aha. Czyli walczyć i przeżyć umie. A poza tym - standardowa potrawka z Pustkowi w sosie o smaku "porządny kop w dupę".

Ciemnoniebieska bez większych emocji przyjęła do siebie wiadomość o tym, że do tej pory przybysz zdołał poznać zaledwie dwie osoby. Nie było w tym nic specjalnego - w końcu był tu od niedawna. Zgadzała się również co do poglądu, jakoby i medyk, i klacz z pipbucikiem byli "w porządku". Chyba za łatwo ufam kucom, ale co poradzić, podsumowała w myślach.

Następnie padło pytanie. "A ty? Może opowiesz coś o sobie? Wiem że czasem fajnie jest słuchać, ale też chciałbym coś więcej usłyszeć," oznajmił ogier. Niebieski kucyk uśmiechnął się w myślach.

- Ja? Nic specjalnego. Oprócz tego, że mam nieco za dużą masę jak na swoją płeć, nie wyróżniam się niczym szczególnym. Czasem szczęście się do mnie uśmiechnie, ale nic więcej - powiedziała zdawkowo. - Jak miałam 14 lat, to rodzice sobie postanowili zniknąć. Od tamtej pory radziłam sobie sama. Zazwyczaj w nie do końca legalny sposób, ale jakoś żyć trzeba. I od razu mówię, żebyś nie patrzył na mnie jak na jakąś kryminalistkę - dodała szybko, - jeśli już coś robiłam, to kradłam mniejsze rzeczy. Z głodu. - Przerwała na chwilę, by odetchnąć i znów obejrzeć się w stronę obozowiska. Po chwili kontynuowała wątek.

- Jakiś czas potem znalazłam to cacuszko, które mam teraz na grzbiecie - uśmiechnęła się, na wpół z dumy, na wpół do wspomnień. - Potem kontrakty, jakieś roboty... no i w końcu wpadłam do tej karawany. Nic specjalnego, jak mówiłam - zakończyła wywód.

No i brakuje mi tematów do rozmowy. Iście zajebiście. Klacz zastanawiała się chwilę, a następnie rzuciła krótkie, zdawkowe pytanie, - A jak radzisz sobie w boju?
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Sharp słuchał uważnie, zauważając przy okazji, że Blue się do niego przytuliła. Nigdy nie był rodzajem kucyka, który by garnął się do takiego kontaktu fizycznego w nadmiernej ilości. Jego przyjaciółka do tego rodzaju zdecydowanie należała i nie miał innego wyboru niż po prostu zaakceptowanie tego. Plus, nie było mu z tym jakoś źle. Przynajmniej jedna osoba na Pustkowiach w jakimś stopniu mu ufała, a to trochę podnosiło na duchu. Zwłaszcza w takich momentach jak ten, kiedy byli bez sojuszników, w obcym miejscu i nie mieli zielonego pojęcia co dalej zrobić.

Przy zakładaniu nie krył, że czuł się... dziwnie. PipBuck nie powodował dyskomfortu na kopycie, mimo bycia kawałem metalu, ale wciąż posiadanie zamontowanego żelastwa na nodze było nieznanym dotąd wrażeniem dla medyka. Zobaczymy jak będzie przy chodzeniu, pomyślał. Wiedział, że będzie się musiał do tego przyzwyczaić.

Wtedy Blue włączyła maszynkę.

Zamrugał gwałtownie oczami i odruchowo pokręcił głową, tracąc ekran ustrojstwa z oczu. Mimo ostrzeżeń przyjaciółki, dziwny impuls, zapewne podłączający zaklęcie do jego systemu nerwowego, a potem pojawienie się dziwnych wskaźników w jego polu widzenia, mocno go zdezorientowało. Nigdy nic podobnego nie widział, co było zrozumiałe; z tego co usłyszał od Blue wynikało, że zaklęcie ingerowało w procesy w mózgu, a nie wyświetlało pożądanych obiektów tuż przed oczyma.

Ledwo zdążył dojść do siebie po podłączeniu komputera, a niebieska klacz już zaczęła swój wykład. Sharp starał się jak najwięcej zapamiętać, ale niektórych rzeczy po prostu nie potrafił zrozumieć. Tak jak jakiejś dziwnej zakładki z polami liczb, którą otwarła Blue, wyraźnie czymś zaciekawiona. Co to do cholery jest SPECIAL?
Potem zaczęła wymieniać wiele innych opcji, których zasad działania nie rozumiał i chyba nie miał szans zrozumieć. Spoglądał na odpowiednie elementy EFS, jak te nienaturalne wyświetlacze nazwała Blue, przy okazji zauważając, że jako broń urządzenie wyświetlało jego rewolwer.

Kucyk wszystkiego uważnie słuchał, przewracając oczami na wzmiankę o chorobach wenerycznych. Cała Blue, stwierdził, nie chcąc nawet komentować tej niepotrzebnej wstawki: tylko by wdał się z nią w dyskusję, a wnioski wyciągnęłaby własne. I na pewno nie byłyby one korzystne dla ogiera.

Część o ekwipunku zdołał zrozumieć, to było w miarę proste. Gdzieś czytał krótko o zaklęciu sortującym, to w takim razie musiało być jakieś zautomatyzowane rozwinięcie. Za to kiedy przyszło do trzeciej wielkiej zakładki na urządzeniu, kompletnie się zgubił. O jakich "zadaniach" ona gada? - zastanawiał się biedny medyk.
SATS wydał mu się przydatną rzeczą, aczkolwiek z pewnością będzie się musiał dopiero nauczyć z niego korzystać. Odbiorniki radiowe też brzmiały ciekawie, w końcu samodzielne radio często ciężko było dorwać, a co dopiero uruchomić i ustawić tak, żeby "łapało" jakąkolwiek stację oprócz tej cholernie irytującej melodyjki ze stacji Red Eye'a.

Zarejestrował, że Blue siadła koło niego, tym samym zaprzestając przytulania. Nie uznał tego za pozytywną rzecz, z kilku powodów.
I wtedy zaczęła mówić o swoim planie. Był tak głupi, że gdyby ktokolwiek inny mu o czymś takim powiedział, kazał by mu iść na odwyk i przestać pierdolić. Ale Blue faktycznie mogła by coś takiego zrobić i ujść z życiem. Na ujście cało nie było wielkich nadziei, ale może wróci ze wszystkimi nogami. Nie musiała dodawać, że i tak to zrobi. Sharp doskonale o tym wiedział, dlatego nawet nie próbował się z nią kłócić.

- Nie próbuję cię przekonać, bo bym cię musiał przywiązać do wozu, żebyś tego nie zrobiła. Ale to jest zły plan. Nawet bardzo zły. Jesteś pewna, że możesz całą noc spędzić na kopytach i jeszcze odwalić takie coś? Nie wiadomo, jak daleko jest ta cała wioska - powiedział, spokojnie i z normalną prędkością, próbując znaleźć inne słabe strony planu. Było ich o wiele za dużo.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 33 gości