Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Serio? Broń biała albo krótka? Czy ty mnie, kurwa, widziałaś? przemknęło Rain przez myśl, słuchając odpowiedzi popielatej. Nagle cały pomysł zdawał się być kiepskim pomysłem; polowanie bez standardowej broni palnej o kalibrze nieco bardziej ambitnym niż 9mm mijało się raczej z celem. Minigun zdecydowanie nie pasował do konceptu cichego ustrzelenia zwierza z daleka; Zresztą poszłoby na to zdecydowanie za dużo amunicji. Natomiast walka kopytna.. cóż... chwilka nieuwagi lub brak szczęścia i ciemnoniebieska mogłaby być kaleką do końca życia, bo jakiś radigator postanowiły wykorzystać okazję. Tym sposobem doszła ona do wniosku, że będzie naprawdę mało przydatna w trakcie tego całego polowania.

No, chyba że Iron chciała się w nocy wymknąć i spróbować dojść do wioski, z której wrócili przed chwilą zwiadowcy. Rainfall mogła jednak zobaczyć, nawet z daleka, że ich stan nie należał do najlepszych; Blue wyglądała na cholernie przybitą, podobnie przybyły niedługo po niej Sharp. Co oni, z pogrzebu wracają, czy co? spytała się w myślach artylerzystka... po czym omal nie jebnęła się kopytem w głowę. Przecież tak mogło faktycznie być; ktoś mógł zginąć po drodze. Koniec końców do tej pory nie widziała tajemniczego wędrowcy, który poszedł na misję razem z Blue.

Rainfall uznała jednak, że możliwość wyruszenia do osady mijałaby się z celem. Po co? Kiedy? Jak? Te trzy podstawowe pytania z łatwością psuły knowania nie tylko w tej sytuacji, toteż szybko otrząsnęła się ona z niechcianych myśli. Rychło w czas, bo właśnie podszedł do niej jeden z ocalałych najmitów. Rain kiwnęła głową, a ten zaczął ja odpinać i pokrótce tłumaczyć, co i jak. Zarówno informacje, jak i uczucie wolności od iście irytującej uprzęży przyczyniły się do wydania cichego westchnienia ulgi przez ciemnoniebieskiego kucyka. To pozostawiło ją przed wyborem, z którego tylko jedna opcja wydawała się sensowna.

Porzucając Iron na pastwę niedoświadczonej klaczy ze stajni (Wobec której jednak wciąż zachowała trochę szacunku z racji tego, że to właśnie ona uratowała ją, gdy było źle), Rainfall mruknęła tylko "Idę na przód" tak, by obie to usłyszały, po czym jak powiedziała... tak zrobiła. Chcąc odpowiednio przywitać się z tymi zwiadowcami, którzy jeszcze byli dostępni i nie poszli do wozów. Ciekawe, co oni tam robią...
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
White się przemogła i zagadała do Iron, która jak zawsze zachowała zimną krew. Imponowało to młodej klaczy, gdyż zawsze była aspołeczna i wolała być sama... niezależnie od sytuacji. Była to więc dla niej nowość, iż miała poprosić o pomoc kogoś innego, niż... jej rodzice, których już prawdopodobnie nie zobaczy... nigdy. Pogodziła się już z tym, gdyż wiedziała, iż nie może cały czas rozpamiętywać tego samego, co już minęło.

- Niee... coś ty - white poczuła się zmieszana i lekko zawstydzona po słowach Iron. - Nie chodziło mi o to... - dodała, a następnie ponownie nabrała powietrza w płucach i powoli je wypuściła. Zrobiła tak jeszcze kilka razy, po czym dopiero zaczęła się zastanawiać, jak dokładnie wyrazić swoją prośbę do Iron. Po chwili milczenia postanowiła w końcu wyjawić to, co miała do powiedzenia. - No... wiesz... P-Po tym, co mi się wczoraj stało... s-stwierdziłam, iż potrzebna b-byłaby mi pomoc i drobna nauka, co do przeżycia tutaj - zatrzymała się, a następnie nabrała powietrza i wypuściła je, po czym kontynuowała. - Dlatego też mam do Ciebie pytanie... Cz-Czy mogłabyś n-nauczyć j-j-ja-jak radzić sobie na pustkowiach? - w końcu to z siebie wyrzuciła. Była z siebie nawet dumna, gdyż nie łatwo przychodzą jej konwersację z innymi... szczególnie takimi kucykami, jak Iron. Była ona specyficzna, więc jeszcze trudniej było się jej z nią dogadać. - Ładnie proszę - dodała po chwili, a następnie lekko się ukłoniła.
[Obrazek: QJUCOAG.jpg]
Odpowiedz
Jedynym punktem z którego mógłby ich obserwować snajper był z tej strony osady dach dużego, przedwojennego budynku górującego nad powojenną zabudową. Z miejsca w którym April się znajdowała nie mogła stwierdzić, czy aktualnie ktokolwiek na dachu był.

Kucyki zaczęły więc przemykać się przez równinę, próbując uciec z osady w jak najmniej zauważalny sposób. Po kilku chwilach stresującej podróży, dotarli do osłony dawanej przez martwe drzewa, głazy, oraz zniszczone resztki jakiejś przedwojennej konstrukcji. Byli wolni.

Zaklęcie mapujące April ukazywało głównie pusty obszar na północy. Podróżowała tam przez całe dni bez jakiegokolwiek śladu cywilizacji na horyzoncie. Wiedziała, że na wschodzie sytuacja nie jest lepsza. To pozostawiało marsz na południe lub na zachód, z czego z wioski tylko na południe wiodła droga do której mogli się dostać.

Małżeństwo przytuliło się obok niej, uśmiechnięte. Byli zmęczeni, ranni i zestresowani, ale udało im się. Amity nie odzywała się, na April spojrzał za to Picky.
- To co teraz? Nie mamy gdzie pójść w tej chwili, cały nasz dobytek został tam... - ogier przerwał, czekając na odpowiedź klaczy. W jego oczach widać było nadzieję, że starszy kuc będzie wiedział co robić w takiej sytuacji.



Najemnik odpiął uprzęż Rain, zaraz zabierając się za robienie tego samego z oporządzeniem drugiej klaczy ziemnej.

Ciężkozbrojna tymczasem ruszyła na początek karawany. Po zwiadowcach nie było tu śladu. Wszyscy musieli zniknąć na wozach. Z przodu stała jedynie Star.



Gdyby tylko mógł to zrobić bez łamania paru kości tu i tam, przytuliłby Blue jeszcze mocniej. Wiedział, że klacz niesie ze sobą duży bagaż psychiczny... jak niemalże każdy na Pustkowiach. Nie znał wielu szczegółów i nie miał prawa o to pytać. Ale wiedział swoje.
- Blue, Blue, Blue... Pustkowia nienawidzą każdego. Nie jesteś w żaden sposób temu winna - zaczął, opanowując swój głos na tyle, żeby móc przekonać klacz, że wmawia sobie głupoty.
- Każdy czasem jest zmuszony do uczynienia zła - kontynuował, z poważnym spojrzeniem. To, że był medykiem, że zarabiał na życie lecząc... często oznaczało odmówienie kuracji biednym. Nie mógł ich przyjmować, bo w końcu sam by głodował. Nie chciał o tym myśleć. Ile kucyków mogło umrzeć przez to, że medyk podyktował zbyt wysoką cenę?

- Gdybyś nie była dobrym kucykiem, nie poszłabyś na tę misję. Light by cały czas tam była. Uratowałaś ją, Blue. Ile się znamy? Dwa lata, trzy? Widzę, że jesteś dobra i nie pozwolę byś sobie wmawiała, że jest inaczej. Jesteś o wiele lepszym kucem ode mnie - w paru miejscach jego głos wyraźnie groził załamaniem się, ale ogier nie przestawał mówić. Nie mógł pozwolić na to, żeby jego przyjaciółka, jedyny kuc któremu w tej chwili ufał niemalże bezgranicznie, doprowadzała się do takiego stanu przez coś, co sobie wmówiła. Niebieska była jednym z lepszych kucyków jakie medyk znał, takie były fakty. Rozumiał jej emocje w tej chwili. A przynajmniej myślał, że tak było. Pustkowia znowu się na nich uwzięły. A przyjaciele muszą się wspierać w takich chwilach.



Xander, zmęczony całą nocą aktywności, udał się na jeden z wozów i położył.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
- Ja... Ja... Ja chce być dobrym kucykiem. Ale ja wiem co zrobiłam. Wyrządziłam tyle krzywdy innym, nawet jak miałam wybór żeby tego nie robić. Skrzywdziłam tak wiele niewinnych że już nigdy nie mam prawa być nazywana dobrym kucykiem.

Przekręcając się na drugi bok, z powrotem wtuliła się w Sharpa. Łzy już dawno się jej skończyły, pozostało jej teraz tylko pociąganie zakatarzonym nosem co chwile. Gdyby jeszcze miała swoje oryginalne oczy, prawdopodobnie by były teraz całe czerwone.

- Staram się jak mogę postępować jak dobry kucyk. Pomagać innym i nikogo nie krzywdzić. Ale zawsze wszystko wychodzi mi na odwrót, zawsze coś gdzieś zjebie. To tak jakby coś chciało, żebym nigdy nie była dobrym kucykiem. Starałam się żyć w zgodzie z innymi. I od wczoraj zabiłam już pięć innych kucy z czego jeden nie był niczemu winny a drugiemu wybiłam mózg młotkiem. Już nie mówiąc o tym że ci co atakowali karawanę mogli tego nie robić z własnej woli.

Podnosząc głowę do odrobinę do góry, spojrzała się Sharpowi prosto w oczy.

- Co to da że ją uratowałam z tej wioski? Jak wiele rodzin wczoraj zniszczyłam Sharpi? Jak wiele nowych Light strwożyłam pozbawiając te kucyki życia?

Zamykając oczy, opuściła głowę na na dół. Ostatnie zdania przez nią wypowiedziane były już poniżej poziomu szeptu.

- Ja po prostu chciałam być szczęśliwa. I zawsze jak odnajdę coś co mnie taką czyni, to zaraz jest to mi brutalnie odbierane.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Rainfall przeszła się na przód karawany. A gdy siedzący tam w zamyśleniu ciemnogranatowy kucyk tylko ją zobaczył, od razu wystrzelił jak z procy w jej stronę. Wydawało by się, że zaraz na nią wpadnie, całkowicie taranując opiekunkę potworka. jakimś cudem jednorożec jednak się zatrzymał, tuż przed samym nosem drogiej klaczy.

- Rainfall! Dobrze że jesteś do dyspozycji. Chodź. Musimy coś zrobić. - Powiedziała pośpiesznie kierując się w stronę tulącej się na tyłach dwójki. Zatrzymała się jednak przy nieprzytomnym kucu z łańcuchem i obrożą. Pobieżnie oceniła jego stan, jednocześnie upewniając się, że Rainfall ruszyła tuż za nią. Następnie szybko i dokładnie obszukała go, odbierając mu broń oraz wszelkie dobra materialne, jeśli takowe posiadał.

- Uważaj bo nie wiem czego mogłybyśmy się teraz spodziewać. - Rzuciła do ciemnoniebieskiej, po czym przystąpiła do wszelkich prób wybudzenia nieprzytomnego. Począwszy szturchania, aż po wysokie dźwięki i jeszcze wyższe tuż nad uchem kuca. Było to odrobinę brutalne, ale klacz nie mogła sobie teraz pozwolić na oddelegowanie kogokolwiek, do pilnowania tego postawionego pod znakiem zapytania ogiera.

Odpowiedz
- Mój dobytek też tam został, kochani... Ale o ekwipunek będziemy się martwić potem... - uśmiechnęła się do nich czule. - Teraz odpocznijmy chwilkę, ale jak tylko wstanie słońce, ruszamy natychmiast w drogę. Mamy broń, jak będziemy oszczędzać amunicję, powinniśmy dotrzeć dość daleko by trafić na jakąś karawanę. Może uda się wyhandlować od nich jakieś leki... A jeżeli będą jakieś jurne ogiery to może utarguję coś więcej.

Puściła do nich oko i podeszła do nich. Spojrzała czule na cichą Amity oraz na Pickyego...

...

I wpadła mu w objęcią, czy moze raczej rzuciła się na niego i pociągnęła go tak, by razem leżeli z Amity.

- Księżniczki..! Jestem padnięta...

Podpełzła na tyle, by móc przytulić oboje.

- Uciekliśmy. Teraz damy jakoś radę... Tylko... Tylko odpocznijmy, co?

---------------------------

Po krótkim odpoczynku, wyznaczyła kierunek. Musieli znaleźć drogę, bo na drogach podróżują karawany. Wyznaczyła wiec dla nich trasę kierując ich na najbliższą drogę mogącą zabrać ich jak najdalej od osady i ruszyli.
Odpowiedz
Małżeństwo było nieco zaskoczone przez nagły fizyczny kontakt z klaczą, ale nie protestowali. Trójka kucyków leżała tak chwilę, ukryta pomiędzy skałami. Po chwili ruszyli jednak. Amity oraz Picky nie protestowali gdy April wyznaczała trasę, godząc się na pójście gdziekolwiek by ich nie zaprowadziła.

Najbliższa droga prowadziła na południe, nią też udały się kuce. Czekał ich długi marsz do najbliższej cywilizacji, ale wreszcie byli wolni.



Rainfall wraz ze Star zbliżyli się do nieprzytomnego ogiera. Kuc wciąż oddychał, stabilnie i bez śladu jakichkolwiek poważniejszych ran. Ciężko by było żeby sytuacja wyglądała inaczej po tym jak ledwie przed paroma chwilami został przeskanowany przez medyka.

Zanim jednak klacze zdołały wziąć się za budzenie leżącego ogiera, przerwano im.
- Nie! - pisnęła Light, podnosząc swój zapłakany pyszczek spośród sierści Hilo - Proszę... nie budźcie go - trójnoga położyła uszy po sobie, patrząc błagalnie na kucyki. Jej wuj spoglądał z zaniepokojeniem na nieprzytomnego oraz klacze stojące obok, wciąż trzymając mniejszą klacz w ochronnym uścisku.



Sharp chciałby wiedzieć co w tej sytuacji powiedzieć. Rozumiał jak Blue się czuła. Medyk sam wielokrotnie stawiał czoła podobnym dylematom, nawet jeżeli spowodowane były przez innego rodzaju problemy... Naprawdę chciał jej pomóc, ale nie wiedział, czy potrafił. Karawana działała w samoobronie, ale ile niewinnych żyć zostało na zawsze straconych w wyniku tej samoobrony?

Ogierowi pozostała więc tylko czysta prawda połączona z zasadami bez których żaden kuc mający w sobie chociaż cząstkę dobra nie mógłby żyć na Pustkowiach.
- Chcesz być dobrym kucykiem. Próbujesz. To jedyne, co można zrobić. Znamy się od dawna i widzę, że nie jesteś zła - Sharp zamrugał gwałtownie, czując jak jego oczy robią się nieco za mokre gdy do jego głowy wracały nieprzyjemne myśli - Wiesz dobrze, że czasem trzeba odebrać życie albo samemu zginąć. Zawsze to boli. Ten ból to właśnie znak tego, że wciąż masz w sobie dobro - przerwał, by zaczerpnąć oddech. Robiło się to coraz trudniejsze z każdą chwilą - Proszę, Blue, daj sobie powiedzieć, że nie jesteś złym kucem. Nawet najlepszym czasem się coś nie udaje...

Szczęście... każdy na Pustkowiach w jakimś sensie go szukał. Sharp sam nie wiedział, co o tym sądzić. Zdarzało się, że bywał zadowolony z aktualnej sytuacji, kiedy miał stabilną pracę, dochód, dach nad głową... ale zawsze czegoś brakowało. Nie był nigdy pewien, co szczęście ma oznaczać.

Nie wiedział, co ma powiedzieć niebieskiej klaczy. Żadne słowa nie były w stanie oddać tego, co by pragnął jej przekazać w tej chwili. Dlatego też po prostu pozwolił mówić gestom. Medyk wtulił się swoim pyszczkiem w głowę zapłakanej klaczy w geście zaufania, pocieszenia, sympatii. Mógł on oznaczać wiele różnych rzeczy zależnie od sytuacji. To było piękne w niemej mowie ciała.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Idąc razem, cieszyła się, że nie jest sama. To było najwspanialsze co mogło być. Nawet jeśli mało się znali, byli tu z nią, i miała nadzieję, że jej za szybko nie opuszczą. Czasami powodowała że puszczali się stepa albo wręcz galopem, by nieco bardziej zwiększyć odległość między nimi a osadą łowców, ale nigdy ich nie forsowała. Starała się ich prowadzić ścieżkami na których nie byłoby ich łatwo wypatrzeć.

Często też wybijała się na przód by rozejrzeć się po okolicy z wyższego miejsca albo po prostu nieco dalej. Zawsze przy tym któreś z nich albo zostało smyrnięte ogonem albo ujrzało uniesiony kokieteryjnie ogonek. Jednocześnie, nie rzucała żadnymi aluzjami słownymi, chociaż parę razy gdy wracała do grupki zdarzało jej sie otrzeć boczkiem o któreś z nich. Ot, niby źle wymierzyła a zranione kopytko wciąż ją zanosiło, ale dosyć niewinnie, choć obiecując więcej dla każdego, kto zechce.

Po dłuższym czasie kazała im się rozglądać za schronieniem.

- Troszkę tu sucho, co nie? Jak nastanie południe, będizemy musieli mieć się gdzie schować. nie wiem nawet, czy nie lepiej byłoby czegoś znaleść i przeczekać do nocy.

Ruszyła rozglądajac się.

- Strasznie jesteście cisi... No dalej, powiedzcie coś... O! Jak się poznaliście? I ile już jesteście ze sobą?

Uśmiechnęła się perliście. Co prawda jej brudna grzywa wciąz nie wygladała "super" ale jak tylko zatrzymaja się na dłużęj, to wyczyści się piaskiem albo nawet spróbuje telekinezy.
Odpowiedz
- Proszę, Blue, daj sobie powiedzieć, że nie jesteśœzłym kucem.

Blue bardzo chciała wierzyć przyjacielowi w jego słowa. Uwierzyć, że nie jest złym kucykiem, że po prostu ma pecha. Ale to nie było takie proste. Za dużo złych rzeczy zrobiła w życiu w porównaniu do dobrych. Spowodowała za dużo cierpienia i zniszczyła życie gigantycznej ilości niczemu nie winnych kucyków. Była przed nią jeszcze długa droga jeżeli chciała kiedykolwiek jeżeli to możliwe odzyskać prawo do bycia nazywanym dobrym kucykiem.

Czując jak Sharp się w nią wtula, słysząc jak coraz ciężej idzie mu mówienie do niej, wiedziała że udało jej się skrzywdzić następnego kucyka. I to tego, na którym jej teraz najbardziej zależało. Oplatając swoje kopyta na szyi przyjaciela, przycisnęła go mocniej do siebie jak by bała się że zaraz ktoœ go jej odbierze.

- Spróbuje Shrapi... - powiedziała do przyjaciela po chwili tulenia się. Nie wiedziała, czy miała on rację mówiąc to wszystko o niej. Ile było w tym wszystkim prawdy. Blue miała problemy z uwierzeniem w jego słowa, ona wiedziała co zrobiła, ale słyszała w głosie przyjaciela że jest on pewien tego co mówi, że wieży w to że jest ona dobra. Nie mogła w tym momencie zrobić nic więcej niż spróbować mu w to uwierzyć. – Spróbuje…

Trzymając go przy sobie Blue powoli się uspokajała. Może to były słowa jej przyjaciela, może jego bliskość. Nie zależnie co to było, działało to na niej cuda. Lecz nawet i takie cuda nie są w stanie pomóc jej od razu. Powoli jej stan się poprawiał, ale jednak to jeszcze trochę potrwa, i Blue najwyraźniej nie zamierzała puścić Sharpa zanim jej stan nie wróci do normy.

- Zostań ze mną Sharpi… - wyszeptał do przyjaciela – Nie zostawiaj mnie…
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Starweave spojrzała zdezorientowana na trójnogą klacz, nie mając pojęcia o co jej chodzi. Nie mogli oni z tym zwlekać. "A gdyby ten ogier się nagle obudził i postanowił zrobić coś głupiego?" Przeleciało klaczy przez myśl. Nie miała zamiaru stać nad nim i czekać aż się łaskawie ocknie. W grę nie wchodziło także przywiązanie go za ten łańcuch do jednego z wozów. Nawet jeżeli teraz na razie jeszcze stały.

- Dlaczego mamy tego ie robić? Nie mogę go tak zostawić. - Powiedziała Star, próbując wybadać przyczynę zachowania młodszej klaczy. Pozostawała jeszcze możliwość, że ogier jest całkowicie obłąkany i nie zdatny do jakiejkolwiek współpracy. Lecz gdyby faktycznie tak było, to Blue nie przyniosła by go jej do karawany. A przynajmniej taką miała nadzieję, bo i po co?

Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 16 gości