l
Archiwum shoutboxa
Wiesz, praca wspólna jest dobra, z Tematu Biur Adaptacyjnych. Poprostu jeden z bohaterów zachowuje sie jak rasowe EMO, niszczac tam cała grupę. A, ty nie słyszałes o Biurach i Ponyfikacji?
Nawet nie wiem o czym mówisz xD Ale tak to zapowiedziałeś, że aż się boję, czy wytrzymałbym to psychicznie...
Jak chcecie EMO ZACHOWANIE zobaczyć, to poczytajcie akcje Chusarskiego, w Pracy Wspólnej TCB To było EMO.
Możliwe, że jest jakieś uzasadnienie, którego nie pamiętam, nie zmienia to faktu, że ta misyjność jest dość uciążliwa. Poza tym przez cały fick przewija się ten obraz ofiary kontra BJ. Mówię tu o sytuacji z początku ostatniego przetłumaczonego rozdziału. Pojawia się wcześniej wiele razy w różnym wydaniu. I nadal nie rozumiem, na cholerę to to jest.
To "robienie misji" rzeczywiście trochę irytowało ale autor w pewnien sprosób , z tego co pamiętam, przez BJ to uzasadnił.
Ech, muszę zobaczyć, co warty ten fik Jak tylko te 22 rozdziały tłumaczenia Poulsena ukończe. Bo sam jeszcze 2ch ostatnich riozdziałów nie czytałem. A cofnałem się do poczatku, by zacząć lektorat : d
Być może to moja osobista nienawiść do takich emo-zachowań (gdyż ponieważ sam kiedyś zachowywałem się podobnie i wiem, jakie to było głupie). Tak czy inaczej jest to strasznie powtarzalne, już podczas pracy nad tłumaczeniem miałem trochę tego dość. Wolałbym, żeby BJ była taka, jak w pierwszym rozdziale, który mnie urzekł. Wydawała się to być szalona opowieść o pierdołowatej klaczce, kompletnie nie ogarniętej, która porywa się na słońce z misją ratowania Stajni. A skończyło się na tym, że BJ jest potężną bohaterką, niezniszczalną nawet, kiedy nie ma broni i napada ją kilku uzbrojonych bandytów, i która płacze non-stop z byle powodu, bo tak bardzo wszystkich skrzywdziła. I która tak bardzo stara się dowiedzieć, co z tym EC1101 czy jak to tam leciało, że aż przez bite naście rozdziałów łazi sobie w różne miejsca i robi misje. Jak w grze.
No też tak myślę, ale generalnie trudno mi się wypowiedzieć bardziej, na weekend odświeżę sobie całe tłumaczenie.
moim zdaniem dzięki mazgajowatości BJ staje się nieco ciekawsza. ale to tylko moja opinia.
Ja tam Blackjack lubię, ale mogę powiedzieć tylko o 10 pierwszych rozdziałach, dalej nie czytałem.
Moim zdaniem największymi grzechami PH są: 1) jego długość; 2) mazgajowatość Blackjack; 3) sposób pisania, który często przypomina mi relację z gry w erpega; jakbym siedział obok kolegi grającego w Fallouta i on relacjonowałby mi wszystko co się dzieje: każdą walkę z bandytami, każdy otwarty sejf, każdą notatkę na zhakowanym terminalu, każdą minutę spaceru po pustkowiach. I tak jak w prawdziwej grze, fabuła trwa po parę minut między takimi opisami. Tylko to książka, a nie gra!
Tak po prostu w pewnym momęcie Somber nie miał pomysło co pisać dalej i zaczął zapożyczać pomysły z innych dzieł