Nie żeby coś, ale ja jestem facetem... Po za tym raz Ci wspominałem, że ta Twoja tarcza na single może jest dobra... Ale na multi podchodzisz pod alikorna, a to raczej niezgodne
- Cholera skąd on ma te wszystkie granaty ! - Wrzasnął Silvester i podbiegł do podnoszącej się Tetrii - Muszsz nas stąd zabrać TERAZ ! - Pod wpływem szoku i nagłego krzyku Tetria wykonała rozkaz pobierając od kolegów potrzebną jej energię i wykonała grupową teleportację. Jednak Greena nie było wśród nich bo wraz z daschystą poleciał za Redem. Gdy tylko pijany pegaz zaczął swój atak Green śmignął obok Reda i zabrał Blackjack wraz z sobą.
szabrownik spojrzał na górę. coś spadło mu na głowę. użył magii by spowolnić obiekt. przypominał jajko, spojrzał zdziwiony na obiekt i przytulił go delikatnie.
-Shield co im rzuciłeś to z zawahaniem na koniec?-Jackie zapytała. -A to? To tylko mały megaczar spowolni ich na jakąś wieczność hihi-zaśmiał się -Hahahahahahahha-zasmiała się Jackie
Siehopi! - Przyłożył kopyto do czoła po czym wydając z siebie okrzyk wzbił się w górę chwytając Reda za skrzydło -puh! Puh! Tfo ham? Yaa.... O hym to ha? - Po czym zaczął powoli ściągać jednorożca z wysokości
Green wyrwał butelkę z pyszczka pegaza polewając swoje rany i dezynfekując je.Wrzasnął przy tym jakby go obdzierano ze skóry. Resztkę płynu dopił by złagodzić ból. - Tak daschysto możesz pomóc utrzymaj tylko tego drania na ziemi puki nie przygotujemy się do kontrataku.
-Chemikalia??!!- popatrzył pod siebie- muszę z stąd spierdzielać bo będzie to skażona bionika Jackie musimy polecieć w górę wskakuj.-Popatrzyłem dookoła nie było blackjack popatrzyłem na grzbiet zobaczyłem że ciągnie mnie za grzywę żebym leciał stąd. Zaczełem lecieć