Albo zrozumiała, albo uznała że nie ma sensu cokolwiek robić bo nie da się tego naprawić. Czy sądzisz że były to osoby w pełni chcące Ci pomóc, a co więcej, posiadające fachową wiedzę i doświadczenie, nie będąc jednocześnie pracownikiem NFZ?
Nie jesteś pierwszą osobą, która ze mną rozmawia na ten temat. Każda z nich, po spotkaniu w realnym świecie zrozumiała. Nie chcę wychodzić na jakieś nie wiadomo co, ale taka jest prawda.
A ja Cię zapewniam że nie masz bladego pojęcia, przynajmniej względem tego co mówiłeś i o ile mnie nie okłamujesz. Oczywiście masz pełne prawo mi nie wierzyć, jestem tylko kolejnym nickiem na shoutboxie, który poświęca swój czas na rozmowę, która tak po prawdzie siły niema wystarczającej by przebić się przez te wszystkie fikuśne tarcze chroniące Twoją osobę.
Twój umysł, nie Ty. Ty możesz mieć świadomość tego że zawsze walczysz do końca. Jest jeden który zauważasz, jest ich bardzo, bardzo dużo nawet u zdrowej jednostki która traumy większej niż zamknięcie McDonalds przed czasem nie przeżyła.
Jest jeden jedyny mechanizm, o którym mówisz. Sam go wytworzyłem. Zamknąłem się w bańce obojętności tylko dlatego, żeby móc chłodno oceniać dowolne sytuacje, bez uciążliwych i przeszkadzających emocji.
Ucieczka przed problemem nie jest rozwiązaniem mój drogi, a mechanizmy które wszyscy mamy pozwalają nam jedynie na to, i to stało się w Twoim przypadku.
Znowu mechanizmy. Pozwól że Ci to trochę rozjaśnię. Owe fikuśne twory o których mówię służą niejako "obronie". To znaczy, w sytuacjach tak ekstremalnych jak przedstawiłeś działają najsilniej. Tworzą się nowe, dużo nowych, a gdy mechanizm raz zadziała, zostaje niemal na całe życie. Całkiem sporo musiało ich powstać gdy przeżywa się tak dużą traumę, prawda? To takie malutkie demony mieszkające w naszych umysłach, powstałe po to by nas bronić. To że była nieskończoność innych metod obrony, bardziej zdrowych nie jest istotne, on zadziałał więc zostaje i będzie używany ciągle, i ciągle, i ciągle. Może być to wyniszczający mechanizm, który będzie działał ciągle, ciągle i ciągle. Niezbyt dobra perspektywa. Nie sądzę abyś zapanował nad tymi "potworkami", bardziej one zadziałały silniej by schować " to coś co przejmuje nad Tobą kontrolę". Schować. Problem cały czas jest, skrupulatnie zakrywany przez mnóstwo rzeczy.