Archiwum shoutboxa
avatar
A ja Cię zapewniam że nie masz bladego pojęcia, przynajmniej względem tego co mówiłeś i o ile mnie nie okłamujesz. Oczywiście masz pełne prawo mi nie wierzyć, jestem tylko kolejnym nickiem na shoutboxie, który poświęca swój czas na rozmowę, która tak po prawdzie siły niema wystarczającej by przebić się przez te wszystkie fikuśne tarcze chroniące Twoją osobę.
avatar
Nie potrzebuję ich pokonywać. To część mnie
avatar
Nie, nie słyszę głosów, nie mam zwidów. Jednak doskonale wiem, co siedzi w mojej głowie i w jakich lościach.
avatar
Doskonale wiem, ile tego jest. Jednemu nawet nadałem imię po utraconym przyjacielu.
avatar
I oczywiście, co normalne, nie chcesz zdać sobie sprawy z ich istnienia, co również jest jednym z nich.
avatar
Ponawiam pytanie, w jaki sposób byś je pokonał, skoro nie wiesz nawet z kim walczysz i jak wiele tego plugastwa jest?
avatar
Ciekawa koncepcja i faktycznie, może to tak wyglądać z opisu
avatar
Nie wiesz, zdaje Ci się że wiesz, tkwisz niejako w chorym tworze który próbuje nie dopuścić do samozniszczenia, tak jakby - byś trwał.
avatar
Twój umysł, nie Ty. Ty możesz mieć świadomość tego że zawsze walczysz do końca. Jest jeden który zauważasz, jest ich bardzo, bardzo dużo nawet u zdrowej jednostki która traumy większej niż zamknięcie McDonalds przed czasem nie przeżyła.
avatar
Próbujesz mi wyjaśnić coś, o czym doskonale wiem od wielu lat. Ja również pomagam, a przynajmniej próbuję, pomagać ludziom w "dołku".
avatar
Nie uciekłem. Nigdy nie uciekam. Zawsze zostaję i walczę, do końca.
avatar
Jest jeden jedyny mechanizm, o którym mówisz. Sam go wytworzyłem. Zamknąłem się w bańce obojętności tylko dlatego, żeby móc chłodno oceniać dowolne sytuacje, bez uciążliwych i przeszkadzających emocji.
avatar
Ucieczka przed problemem nie jest rozwiązaniem mój drogi, a mechanizmy które wszyscy mamy pozwalają nam jedynie na to, i to stało się w Twoim przypadku.
avatar
Znowu mechanizmy. Pozwól że Ci to trochę rozjaśnię. Owe fikuśne twory o których mówię służą niejako "obronie". To znaczy, w sytuacjach tak ekstremalnych jak przedstawiłeś działają najsilniej. Tworzą się nowe, dużo nowych, a gdy mechanizm raz zadziała, zostaje niemal na całe życie. Całkiem sporo musiało ich powstać gdy przeżywa się tak dużą traumę, prawda? To takie malutkie demony mieszkające w naszych umysłach, powstałe po to by nas bronić. To że była nieskończoność innych metod obrony, bardziej zdrowych nie jest istotne, on zadziałał więc zostaje i będzie używany ciągle, i ciągle, i ciągle. Może być to wyniszczający mechanizm, który będzie działał ciągle, ciągle i ciągle. Niezbyt dobra perspektywa. Nie sądzę abyś zapanował nad tymi "potworkami", bardziej one zadziałały silniej by schować " to coś co przejmuje nad Tobą kontrolę". Schować. Problem cały czas jest, skrupulatnie zakrywany przez mnóstwo rzeczy.
avatar
Czy taka odpowiedź Cię zadowala?
avatar
Ja jestem swoim panem i zrobię ze sobą co chcę, nie mój umysł, który jest słaby i podatny na bodźce świata zewnętrznego
avatar
Tym dzieckiem byłem ja. Przeszłość umarła, została zniszczona. Dlaczego? Bo ja. Bo mogę. Bo chcę.
avatar
Po kilku latach stwierdza, że to coś przejmuje nad nim kontrolę i musi się bronić. Musi to zwalczyć, bo inaczej i on zginie
avatar
Ów dziecko następnie żyje, ledwo ale żyje. Na granicy obłędu i świadomości, wyprute z emocji nie widzi świata takim, jakie jest.
avatar
Wyobraź sobie ciemność, która go ogarnia i powoli zżera od środka. Milutko, prawda?